Reżyseria: Sudhir Mishra
Występują: Kareena Kapoor, Rahul Bose
Premiera: 9 stycznia
Czas trwania: 108 minut
Język: hindi
Sądzę, że film, o którym dzisiaj napiszę jest większości osób dość dobrze znany. Jeśli ktoś nie widział, to pewnie obiło mu się, co nieco o uszy. Z tego co pamiętam, na początku boomu na Bollywood, dołączony był do jednej z gazet. Wspomnienie wcześniejszych ról Kareeny zrobiło swoje i Chameli znalazła swoje miejsce na półce. Właśnie! Tylko znalazła ... Przez kilka lat pudełko leżało i kurzyło się, szeroko omijane zarówno przeze mnie, jak i moją mamę. Dlaczego? Teraz trudno mi powiedzieć - swoje chyba zrobił mało zachęcający opis, zwiastujący wyważoną, może nawet momentami, mocno liryczną historię. A na samym początku przygody z kinem hindi chodziło, przede wszystkim, o śmiech, zabawę oraz chwytające za serce opowieści.
Ciemna deszczowa noc, silny wiatr i zalane wodą ulice. Tak można opisać scenografię, w której rozgrywa się akcja filmu. Kim, z kolei, są główni bohaterowie? Ona to prostytutka, oddająca każdy zarobiony grosz swojemu sutenerowi. On - biznesmen zarabiający krocie, któremu popsuł się samochód w dzielnicy czerwonych latarni. Brak pomocy z jakiejkolwiek strony, zmusza go do przeczekania ulewy pod pobliskimi arkadami. Tam spotyka Chameli. Bohaterowie stopniowo nawiązują kontakt. Nie rozmawiają o niczym konkretnym. A sam dialog rozwija się w coraz ciekawszym, trudnym do odgadnięcia, kierunku.
Moja pierwsza myśl po pojawieniu się napisów końcowych na ekranie? Dlaczego tak długo zwlekałam z obejrzeniem tego filmu!? Aaaa tak! Strach przed nudą był silniejszy. W sumie to chyba dobrze, że nie spieszyłam się jednak z seansem. Jeśli nie chcesz się zawieść musisz mieć odpowiednie podejście do tej produkcji. Nawet, moim zdaniem, trzeba być dość dojrzałym, by pojąć jej sens. Nastolatka lubująca się w słodkich historyjkach miłosnych lub dopiero zaczynająca swoją przygodę z kinem hindi, moim zdaniem, nie będzie w stanie ogarnąć tego, o co tu chodzi. Oczywiście zdarzają się wyjątki, ale jednak Chameli to film nie tyle trudny, co wymagający skupienia.
Kareena w roli prostytutki wypadła... znakomicie! Jest bardzo dobrą aktorką, która dysponuje nie małym warsztatem i umiejętnościami, ale postać, którą tutaj wykreowała, bije jej wszystkie dotychczasowe role na głowę. Kiedy oglądasz film widzisz Chameli i tylko ją. Nie myślisz o tym, że bohaterka - to ta - Kareena Kapoor. Po prostu chłoniesz każde jej słowo, tak, jakbyś słuchał historii prawdziwej ulicznicy. Jest to ogromny, a co najważniejsze prawdziwy sukces i każdy aktor powinien grać w taki sposób. Widz ma widzieć i rozumieć postać, w którą on/ona się akurat wciela. W tym przypadku tak było. Aktorka nadała tej postaci nietuzinkową osobowość. Zachrypnięty głos, specyficzny sposób poruszania się, charakterystyczny śmiech, czyli Kapoor jakiej nie znałam do tej pory.
Chameli to film Kareeny! To ona jest tu gwiazdą, to ona kradnie każdą minutę filmu, to na jej kwestię czeka się z niecierpliwością. Na co komu Rahul Bose!? No dobra ... zagalopowałam się troszkę ;) Ten bohater też jest istotny i, bądź co bądź trzymał poziom - zatem wstydu nie ma. Ba! Wypadł na tyle przekonywująco, że w kolejce czekają już kolejne filmy z tym panem. A to chyba o czymś świadczy.
Niestety, coś co zaczyna się z przytupem, intryguje, w miarę upływu czasu idzie w dość niebezpiecznym kierunku. Jak dla mnie - sama rozmowa głównych bohaterów - z powodzeniem pociągnęłaby film do końca. Reżyser był innego zdania, dlatego dodał kilka, niekoniecznie trafionych, "smaczków", przez co film zmienia się, w pewnym momencie, w wymuszony thriller. A zapowiadał się naprawdę przyjemny wieczór ...
Uwielbiam otwarte zakończenia, bo dają mi - przeciętnemu widzowi - stworzenia sobie w głowie scenariusza typu "co by było gdyby". Nie wiadomo co stanie się z głównymi bohaterami. Czy uda im się pokonać własne lęki? Czy znajdą w sobie siłę, aby żyć tak jak chcą? Czy ich drogi znów się zetkną? Mi się takie zabiegi szczerze podobają. A Wam?
Chameli jest swoistą perełką w filmografii Kareeny. Tak swoistą, że nie każdemu przypadnie do gustu. Dla jednych film będzie zbyt melancholijny, drugim nie podpasuje stonowana kolorystyka filmu, a jeszcze inni uznają, że opis fabuły brzmi na tyle nudnie, że nie ma sobie co nim głowy zawracać. A co ja powiem? Dajcie mu szansę, bo naprawdę warto.
PS. Nie ważcie się czytać opisu z tyłu okładki - MEGA SPOILER!
Ciemna deszczowa noc, silny wiatr i zalane wodą ulice. Tak można opisać scenografię, w której rozgrywa się akcja filmu. Kim, z kolei, są główni bohaterowie? Ona to prostytutka, oddająca każdy zarobiony grosz swojemu sutenerowi. On - biznesmen zarabiający krocie, któremu popsuł się samochód w dzielnicy czerwonych latarni. Brak pomocy z jakiejkolwiek strony, zmusza go do przeczekania ulewy pod pobliskimi arkadami. Tam spotyka Chameli. Bohaterowie stopniowo nawiązują kontakt. Nie rozmawiają o niczym konkretnym. A sam dialog rozwija się w coraz ciekawszym, trudnym do odgadnięcia, kierunku.
Moja pierwsza myśl po pojawieniu się napisów końcowych na ekranie? Dlaczego tak długo zwlekałam z obejrzeniem tego filmu!? Aaaa tak! Strach przed nudą był silniejszy. W sumie to chyba dobrze, że nie spieszyłam się jednak z seansem. Jeśli nie chcesz się zawieść musisz mieć odpowiednie podejście do tej produkcji. Nawet, moim zdaniem, trzeba być dość dojrzałym, by pojąć jej sens. Nastolatka lubująca się w słodkich historyjkach miłosnych lub dopiero zaczynająca swoją przygodę z kinem hindi, moim zdaniem, nie będzie w stanie ogarnąć tego, o co tu chodzi. Oczywiście zdarzają się wyjątki, ale jednak Chameli to film nie tyle trudny, co wymagający skupienia.
Kareena w roli prostytutki wypadła... znakomicie! Jest bardzo dobrą aktorką, która dysponuje nie małym warsztatem i umiejętnościami, ale postać, którą tutaj wykreowała, bije jej wszystkie dotychczasowe role na głowę. Kiedy oglądasz film widzisz Chameli i tylko ją. Nie myślisz o tym, że bohaterka - to ta - Kareena Kapoor. Po prostu chłoniesz każde jej słowo, tak, jakbyś słuchał historii prawdziwej ulicznicy. Jest to ogromny, a co najważniejsze prawdziwy sukces i każdy aktor powinien grać w taki sposób. Widz ma widzieć i rozumieć postać, w którą on/ona się akurat wciela. W tym przypadku tak było. Aktorka nadała tej postaci nietuzinkową osobowość. Zachrypnięty głos, specyficzny sposób poruszania się, charakterystyczny śmiech, czyli Kapoor jakiej nie znałam do tej pory.
Chameli to film Kareeny! To ona jest tu gwiazdą, to ona kradnie każdą minutę filmu, to na jej kwestię czeka się z niecierpliwością. Na co komu Rahul Bose!? No dobra ... zagalopowałam się troszkę ;) Ten bohater też jest istotny i, bądź co bądź trzymał poziom - zatem wstydu nie ma. Ba! Wypadł na tyle przekonywująco, że w kolejce czekają już kolejne filmy z tym panem. A to chyba o czymś świadczy.
Niestety, coś co zaczyna się z przytupem, intryguje, w miarę upływu czasu idzie w dość niebezpiecznym kierunku. Jak dla mnie - sama rozmowa głównych bohaterów - z powodzeniem pociągnęłaby film do końca. Reżyser był innego zdania, dlatego dodał kilka, niekoniecznie trafionych, "smaczków", przez co film zmienia się, w pewnym momencie, w wymuszony thriller. A zapowiadał się naprawdę przyjemny wieczór ...
Uwielbiam otwarte zakończenia, bo dają mi - przeciętnemu widzowi - stworzenia sobie w głowie scenariusza typu "co by było gdyby". Nie wiadomo co stanie się z głównymi bohaterami. Czy uda im się pokonać własne lęki? Czy znajdą w sobie siłę, aby żyć tak jak chcą? Czy ich drogi znów się zetkną? Mi się takie zabiegi szczerze podobają. A Wam?
Chameli jest swoistą perełką w filmografii Kareeny. Tak swoistą, że nie każdemu przypadnie do gustu. Dla jednych film będzie zbyt melancholijny, drugim nie podpasuje stonowana kolorystyka filmu, a jeszcze inni uznają, że opis fabuły brzmi na tyle nudnie, że nie ma sobie co nim głowy zawracać. A co ja powiem? Dajcie mu szansę, bo naprawdę warto.
PS. Nie ważcie się czytać opisu z tyłu okładki - MEGA SPOILER!
Czytałam o tym filmie tyle złego, że odkładałam go chyba ze dwa lata..:p W końcu przyszedł ten czas, w którym byłam chora i z gorączką a w domu miałam tylko filmy z napisami no i ten jedyny z lektorem.. to też te uproszczenie zwyciężyło i wzięłam się za oglądanie. Po seansie dałam mu ocenę na FW 7/10 i żałowałam tylko tego, że odkładałam go tak długo, bo jest całkiem dobry.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą całkowicie. Ten film zdominowała absolutnie Kareena Kapoor. Praktycznie tylko z nią kojarzy mi się ten film. Chociaż oglądąłam go dobrych parę lat temu ...
OdpowiedzUsuńOj, film ten oglądałam już dawno temu. Fakt byłam wtedy nastolatką, zakochaną w romansach i wgl w tym "boliłudzie", ale umiałam dostrzegać też inne produkcje. Wiedziałam, że Bollywood to nie tylko tańce, śpiewy i ogólnie miłość wszędzie. :) Chyba byłam tym wyjątkiem, bo mi się "Chameli" bardzo spodobało. Chętnie bym sobie zrobiła powtórkę. ;) Może, jak będę mieć kiedyś wolny wieczór, to sobie obejrzę, ale naprawdę moja lista filmów do obejrzenia i powtórek jest ogroomna! :)
OdpowiedzUsuńAle kiedyś nadrobię zaległości. Miałam je nadrobić w te wakacje, ale cóż, plany się trochę pozmieniały. :)
Jednakże zgadzam się z Tobą, Kareena tutaj zagrała naprawdę dobrze. Powiem Ci, że po tej roli nawet ją polubiłam. Zagrać taką rolę tak dobrze, to jednak trzeba umieć. ;)
A soundtrack? Spodobał Ci się? Bo mi po seansie piosenki naprawdę wpadły w ucho i pamiętam, że słuchałam je na okrągło. ;)
Pozdrawiam!
PS. Fajnie, że wróciłaś! Już nie mogę się doczekać Twojej następnej tajemniczej notki! ;)
Z piosenek wrażenie zrobiło na mnie jedynie "Bhaag Re Mann" i taniec Chameli w deszczu :) Reszta jakoś przeszła bez echa.
UsuńJa też się cieszę, że już wróciłam :D Trochę brakowało mi tej pisaniny.
Chyba muszę dopisać kolejny film do listy powtórkowej. ;) Nawet miałam złapać swój egzemplarz i zerknąć na opis... Dobrze, że ostrzegłaś. :D Oglądałam to dawno temu w fazie nastolatkowej, ale mój odbiór na film był raczej przyzwoity. :D Ja wręcz ekspresowo dojrzałam na oczy, jeśli chodzi o te cukierkowe filmy. ;)
OdpowiedzUsuńPani Kapoor Khan bardzo dobrze wypada w rolach prostytutek, nie wnikam dlaczego. :P Zeszłoroczny "Talaash" to mus, polecam.
Świetna recenzja i oczywiście czekam na więcej.
"Talaash" polecasz mi już kolejny raz. Naprawdę aż tak dobry? Obiecuję, że jak ogarnę sprawy obrony wezmę się za niego :) I dziękuję za miłe słowa :*
UsuńWybacz jeśli brzmię jak zdarta płyta, ale to jeden z niewielu filmów, który ma u mnie 10/10. Ma jednak 9/10, bo trudno o ideały i trudno uniknąć wpadek nawet w najlepszym scenariuszu.
UsuńZdarta płyta? No co ty! Widać, że jesteś pod wrażeniem filmu i nic dziwnego, że mi go tak gorąco polecasz :)
UsuńFilmu nie oglądałam, ale mam nadzieję kiedyś, (chyba w bliższej przyszłości) obejrzeć, bo z tego co słyszę to warto.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że do nas wróciłaś i czekam na więcej recenzji ;)
Obejrzyj koniecznie! Ja też się cieszę :* I na pewno będzie więcej recenzji.
Usuń