czwartek, 1 listopada 2012

#18 Anaganaga O Dheerudu (2011) - Koprodukcja amerykańsko - indyjska


Reżyseria: Prakash Kovelamudi
Występują: Siddharth, Shruti Haasan, Lakshmi Manchu
Premiera: 14 stycznia                                                   Czas trwania: 129 minut                                           Język: telugu

Anaganaga O Dheeerudu to produkcja nie byle jaka. Dlaczego? Otóż dlatego że powstała we współpracy, a nawet pod szyldem amerykańskiej wytwórni znanej dzieciom oraz dorosłym na całym świecie. Sami przyznacie, że najpiękniejsze filmy animowane pochodzą z wytwórni Walta Disney'a, nieprawdaż? Kopciuszek, Piękna i Bestia, Mulan, czy ukochany przeze mnie Król Lew. To animacje, ale Disney może poszczycić się również filmami aktorskimi, chociażby kultowymi Piratami z Karaibów, czy Opowieściami z Narnii. Każdy z Nas ma swoje ulubione, z którymi wiążą się pewne emocje i wspomnienia. Mi osobiście filmy z tej wytwórni oglądało się przyjemnie i mimo że nie każdy reprezentował sobą jakiś wielki kunszt artystyczny nadal lubię wracać do niektórych tytułów. 

Zatem, mamy wytwórnię z tradycją oraz wyrobioną marką, mamy sławnych aktorów, którzy przyciągną widzów do kin, mamy też postery, z których spogląda na nas wściekła czarownica oraz Siddharth o spojrzeniu Zakochanego Kundla ;) Fabuła jest w stanie wzbudzić zainteresowanie potencjalnego kinomaniaka, o ile jest w stanie się w niej połapać. Spróbuję co nie co o niej napisać, ale nie obiecuję Wam czy czegoś nie pokręcę. 

Anga Rashtram to fantastyczna kraina w kształcie kropli łzy (brzmi poetycko ;)). Zapanować nad nią chce Irendri - wiedźma, która przy pomocy medalionu zwanego Trzecim Okiem oraz duszy Sarpini - zdobywa władzę. Mieszkańców może uratować kilkunastoletnia dziewczynka. Moksha posiada moc zabicia demona, dlatego razem ze swoim przyjacielem mającym ją chronić wyrusza w podróż. Przy okazji dziewczynka poznaje miłosną historię niewidomego Yodhy oraz wróżki Priyi. 


Pierwsze co przykuło moją uwagę to nie gra aktorska, scenografia czy błyskotliwe dialogi, lecz muzyka. I nie chodzi mi tu o soundtrack, ale o motywy muzyczne towarzyszące spotkaniom zakochanych bohaterów i walkom z siłami ciemności. Wyszukałam i znalazłam specjalnie byście mogli osłuchać się z tym co mnie tak bardzo urzekło - Yodha Theme. To jeśli chodzi o bitki, a amorom towarzyszył fragment piosenki Premalekha. Najlepsze jest to, że muzykę słychać prawie nieustannie. Nie ma tak, że jak bohaterowie rozmawiają to słychać jedynie ich dialog. Bardzo podobał mi się taki zabieg. Zwłaszcza, że muzyka skomponowana jest po prostu rewelacyjnie i dźwięki chłonie się całym sobą. 

Jako, że jest to film kierowany w dużej mierze do dzieci scenografia musi odpowiadać zmysłom młodych widzów. Przez to film jest tak nasycony wszelkimi kolorami, że oczy bolą. Żółcie, zielenie, czerwienie, od jasności utożsamiającej szczęście i radość po czerń i szarość symbolizujące złowrogie moce i siły ciemności. Mnie to odrobinę męczyło, lepiej odnajdywałam się w kolorystyce bardziej stonowanej, wręcz mrocznej. Tuż obok dekoracji statycznych dużą rolę odgrywają stroje bohaterów, które bez wątpienia są niezwykle piękne, strojne i bogate. Wystarczy rzut oka na Priyę. Jej stroję aż kipią od nadmiaru klejnotów. Przez to nie wygląda jak czarodziejka, ale jak księżniczka. Jednak, jak każda kobieta, nie mogłam oderwać wzroku od blasku biżuterii, frywolnych strojów i burzy loków głównej bohaterki. 


Yodha też prezentuje się niczego sobie. W retrospekcji, w której cofamy się by poznać historię miłości jego i wróżki wygląda zdecydowanie lepiej niż w teraźniejszej akcji.  Krótko przystrzyżone włoski, łobuzerski uśmiech oraz spojrzenie potrafiące zwalić, każdą przedstawicielkę płci pięknej, z nóg. W wyniku pewnych okoliczności niestety Yodha się 'zapuszcza', traci sens życia i część dotychczasowej energii. We wcześniejszych scenach sprawiał wrażenie szalonego młodego człowieka, a w późniejszych momentami totalnego czubka. Została jeszcze Irendri, czyli wiedźma i przyczyna całego zła jakie spotyka mieszkańców Anga. Charakteryzacja poszła tak daleko, że nie sposób rozpoznać aktorki wcielającej się w nią. Mnie jej postać nie przekonała, nie przestraszyła, zdecydowanie bardziej wynudziła. Wykreowana bohaterka nie potrafiła kompletnie skupić na sobie uwagi. 

Tak w ogóle nieświadomie porównałam niedawno oglądaną Arundhati z tym filmem. Mianowicie mam tu na myśli demony i wszelkie spersonalizowane złe moce, i dochodzę do wniosku, że w obu produkcjach charakteryzatorzy kreują ich tak samo, czyli długie, poczochrane włosy, wymalowana na biało twarz, niski wzrost, obłędne spojrzenie oraz obowiązkowo zachrypnięty głos. To im się akurat udaje. Nie wiem jak dzieciaki, ale ja jak ich widzę to włos mi się jeży na głowie. 

Wracając do scenariusza, niestety nie zachwyca. Jest za prosty, mało co się dzieje, a w wątku o Irendri, Sarpini i Priyi naprawdę można nieźle się zagubić. Kilka zabawnych dialogów i postaci się znajdzie. Szczególnie rozbawił mnie wątek z dziwnym jegomościem, któremu Yodha bez wątpienia wpadł w oko. Scena wyglądała tak - bohater szuka ukochanej, spotyka jegomościa i wywiązuje się taka oto krótka wymiana zdań: 




- Widziałeś piękną dziewczynę z woreczkiem agrestu?
- Nie interesują mnie piękne dziewczyny! Przyprawiają mnie o mdłości!
Anaganaga O Dheerudu można potraktować także jako film z wieloma przesłaniami i aforyzmami do wynotowania. Ja już sobie coś tam wyskrobałam i przepiszę do zeszytu jak będę miała chwilę. Ogólnie rzecz biorąc film nie jest zły, ale i nie zachwyci przeciętnego widza. Rzeczy techniczne robią wrażenie, ale jeśli chodzi o resztę to obraz wypada słabo i bez polotu. Aktorsko Sidd wypadł nieżle, Shruti ma ładną buzię i świetną figurę, jednak dla mnie, a i za pewne dla Was, to za mało. Być może ten film mi nie podszedł dlatego, że jest kierowany głównie do dzieci. Nie wiem. Czy polecam? Zależy. Przyznam, że odrobinę się zawiodłam. Spodziewałam się innej historii, a nawet bardziej porywającego uczucia. Mimo to każdy film to nowe doświadczenie, a zdobywanie doświadczenia jest rzeczą bezcenną ;)


3 komentarze :

  1. Dotąd nawet nie słyszałam o tej produkcji. Obejrzałam i wsłuchałam się w fragment Premalekha. Jestem zachwycona obrazem i dźwiękiem, zauroczyłam się ...
    Może we mnie odezwało się dziecko ... ?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja ogólnie się szybko za ten film wzięłam, kiedy napisałaś, że będzie z niego Twoja recenzja i po przesłuchaniu cudnej "Premalekha", przy której wręcz odpłynęłam... To jak najbardziej zachęciło mnie do seansu. Jednakże muszę Ci powiedzieć, że od początku kiedy tylko zaczął się wielki hałas wokół tego filmu, wiedziałam, że nic wielkiego to nie będzie. Dlatego aż tak bardzo się nie zawiodłam. Po prostu nie nastawiałam się na wielką produkcję.
    Oczywiście gdyby nie grał w nim Siddhu, nigdy bym się chyba za niego nie wzięła. On zawsze mnie kusi, by go obejrzeć. I oczywiście mogłam się na niego napatrzeć ile tylko sobie chciałam. I też uważam, że w drugiej części, jako szalenie zakochany młodzieniec wyglądał lepiej. ;) Taka fryzurka mu pasuje jak najbardziej. ;)
    Jednakże swoją grą nie powalił mnie na kolana, tak jak w innych jego produkcjach.
    Shruti też nic wielkiego nie pokazała. Oczywiście piękna jest i w ogóle, tak jak ty napisałaś, ale to nie wystarczy. Jednakże powoli nawet się do niej przekonuję. ;)
    Ogólnie film przeznaczony dla dzieci i tym małych odbiorców film na pewno się spodoba. Co do mnie(bo 17 lat to już nie dziecko, co nie?) to uważam, że film aż taki zły nie był. Jeśli przymknie się oczy na pewne rzeczy, otworzy szeroko, kiedy na ekranie króluję Sid, otworzy szerzej uszy, kiedy lecą piosenki(szczególnie trzy miłosne Sida), to wtedy nie jest tak źle. Obejrzałam i nie żałuję. Zawsze miło jest zobaczyć Siddhartha. ;)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Znam ten film, ale nie znalazł się on na mojej liście zainteresowań. I nawet myślę, że nie byłabym targetem dla tej produkcji... Ja mam coś takiego, że po średnich lub złych recenzjach jeszcze bardziej jestem ciekawa filmu, ale w tym wypadku to nie działa.
    Shruti jest piękna i ma zachwycają ce włosy, to fakt. Może się jeszcze wyrobi aktorsko, nigdy nie wiadomo. W innym filmie z Siddharthem, "Oh My Friend", podobała mi się jej mimika, więc nie stawiam na niej od razu kreski. Jestem dość wyrozumiała dla aktorek...

    PS Tak patrząc na długowłosego Siddhartha przypomniał mi się film Disneya sprzed paru lat z Jakiem Gyllenhaalem "Książe Persji", który nawet mi się spodobał chociaż to mogła być również zasługa magii kina. ;)

    OdpowiedzUsuń


Copyright © 2014 Kino indyjskie

Distributed By Blogger Templates | Designed By Darmowe dodatki na blogi