niedziela, 26 kwietnia 2015

#69 PK (2014) - Przybysz nie z tej Ziemi


Reżyseria: Rajkumar Hirani 
Występują: Aamir Khan, Anushka Sharma, Sushant Singh Rajput, Boman Irani, Saurabh Shukla
Premiera: 19 grudnia
Czas trwania: 152 minuty
Język: hindi

Największy hit 2014 roku. Blockbuster. Produkcja, która twórcom przyniosła krocie zysku, a widzom niesamowitą historię, okraszoną inteligentną, niewymuszoną dawką humoru. Przez wielu określany najlepszym filmem w karierze Aamira Khana. To akurat można wziąć pod dyskusję, ponieważ, aktor na ogół nie gra w byle czym, starannie dobierając kolejne projekty. Tym samym ma na koncie wiele, bardzo dobrych, wartych uwagi tytułów. W PK partneruje mu Anushka Sharma, a cameo zalicza, moim zdaniem, dopiero wschodząca, acz bardzo obiecująca gwiazda - Sushant Singh Rajput oraz doświadczony Sanjay Dutt. Jest jeszcze Boman Irani, odsunięty nieco na boczny tor akcji. Mimo to postać, w którą się wciela sprawia wrażenie sympatycznej, a co za tym idzie zjednuje sobie widza swą niewielką obecnością na ekranie. 

Na radżastańskiej pustyni ląduje statek kosmiczny, pozostawiając swojego wysłannika na Ziemi, w celu zbadania nowo poznanej planety. Pierwszy napotkany mieszkaniec, niestety nie okazuje się gościnny i uczciwy. Bez cienia wahania kradnie obcemu coś na kształt medalionu, dzięki któremu przybysz może wezwać statek i wrócić do domu. PK, bo tak zaczynają wołać na niego ludzie, zamierza odnaleźć skradziony przedmiot. Zadając mnóstwo pytań, poznając zwyczaje Ziemian, wyrusza do Delhi. Tam poznaje dziennikarkę Jaggu. Dziewczyna obiecuje pomóc mu za wszelką cenę wrócić do domu.  Przy czym nie okazuje się być kolejną dziennikarską hieną, żądną sensacji. 


Nie jestem wielką fanką tego typu produkcji. Tj. takich, które oscylują wokół bohatera "nie z tej Ziemi". Po prawdzie to ja nawet za nimi nie przepadam. Zabierając się za PK wiedziałam z czym będę miała do czynienia. Co zatem zdecydowało? Aamir, jakżeby inaczej. W pierwszy kilku minutach filmu powiedziałam sobie "Nieeee, to nie może mi się spodobać!". Kosmita nagusieńki, oczy wielkie jak orbity, rozbiegane spojrzenie i ten głupi wyraz twarzy. W dodatku, statek którym przybył, w pewnym momencie, nasunął mi na myśl scenę z Dnia Niepodległości. Parodia? Tylko nie to... Na szczęście był to, tak przypuszczam, świadomy chwyt twórców. Po tym nic już z nawiązań tego typu, nie rzuciło mi się w oczy. 

Dawno żadna komedia tak mnie  nie ubawiła. Przez pierwszą połowę widz z uśmiechem na twarzy śledzi poczynania tytułowego bohatera. To jak zaczyna posługiwać się pieniędzmi (zdjęcia konkretnych papierków z "tym" człowiekiem), poznawać kulturę oraz obyczajowość Indii (strój policjanta, czy chociażby "tańczący samochód"). I jeszcze religia. PK uznaje, że w odzyskaniu medalionu pomoże mu gość zwany przez wszystkich Bogiem. Gdzie go znaleźć? W domu bożym rzecz jasna, ale co zrobić, kiedy okazuje się być ich kilka? Tak samo jak w społeczeństwie funkcjonuje kilka grup religijnych, tak każda z nich ma inne zasady. Katolicy, muzułmanie, sikhowie, hinduiści itd. Do którego Boga ma się zwracać z prośbą o pomoc? W ten sposób z lekkiej komedii, nagle przechodzi się w coś o wiele bardziej poważnego.



PK już nie wzbudza tyle śmiechu, co na początku. Zadaje mnóstwo pytań logicznych w swej prostocie, czym przypomina niewinne, jeszcze nie skażone życiem dziecko. Sposób rozumowania jaki sobą reprezentuje jest niezwykle prosty. Szczerze urzekł mnie moment, w którym Jaggu pyta się, czemu PK nosi ten krzykliwy, żółty kask. Odpowiedź totalnie rozczula, jak cała postać i postępowanie bohatera. Otóż żółty kolor jest jaskrawy, dzięki czemu zawsze widoczny. W ten sposób Bóg bez problemu dostrzeże PK, aby mu pomóc. Kosmita robi rzeczy, które dla mieszkańca Ziemi są niepoważne. Dosłowne szukanie Boga, czyli np. kartki z ogłoszeniem, to absurd. Coś niedorzecznego. Inni to wiedzą, ale główny bohater pokłada nadzieję właśnie w realnej pomocy tej boskiej istoty. W swoich poszukiwaniach jest wyjątkowo uparty i chyba w tym leży sekret jego komizmu. 

W drugiej części robi się już naprawdę poważnie. Kluczowe pytanie jakie zadaje PK brzmi, co decyduje o tym, czy ktoś wyznaje wiarę w Jezusa, Allaha, Shive czy jeszcze inną istotę boską. Mówi, że przecież ludzie nie mają na swoich ciałach żadnych znamion, które klasyfikowały by je do konkretnej religii. Mimo że jest jeden Bóg, to ludzie tworzą różnice. "Wygląd zawsze jest powiązany z wiarą". Kolejny argument to strach. Ludzie, którzy się boją muszą mieć poczucie, że ktoś nad nimi czuwa. Kiedy jest źle szukają ratunku, gdzie? W świątyni, na klęczkach, przed marmurową figurką swojego bóstwa. Pewien brytyjski filozof - Bertrand Russel, żyjący na przełomie XIX i XX wieku, w swojej broszurze, zatytułowanej Dlaczego nie jestem chrześcijaninem napisał: (...) To co skłania ludzi do wiary w Boga nie ma nic wspólnego z intelektem. Większość wierzy w Boga, ponieważ uczono ich od niemowlęctwa; jest to głównym powodem ich wiary. Sądzę, że następnym, co do siły, motywem jest chęć zabezpieczenia się, wywołując rodzaj poczucia, że jest gdzieś jakby starszy brat, który się Wami zaopiekuje. Ogrywa to bardzo ważną rolę w budzeniu uczuć religijnych. Niech ten, moim zdaniem, trafny cytat będzie podsumowaniem kwestii religijnych w tej produkcji.



Tuż obok całego tego zamieszania z kosmitą, wątku społeczno-obyczajowo-religijnego, musiało się znaleźć miejsce choćby na krótką historię miłosną, zawartą w jednej piosence. Najlepsze jest to, że w momencie kiedy pojawia się PK na ekranie, zapomniałam, że chwilę wcześniej bohaterka miała złamane serce. Ten element gdzieś się ulatnia, by potem z impetem wrócić ponownie, wyciskając łzy i chwytając za serce. W tej chwili muszę wyrazić swój zachwyt nad Anushką i Sushantem... Rany! Jaka to piękna para. Zaś aktorka cudownie wygląda w krótko przyciętych włosach, tylko te usta, z początku drażnią, jednak idzie się przyzwyczaić. Ten segment fabuły o charakterze romantycznym, dodał całości fajnej świeżości. To było oczywiste, że miłość gdzieś tam w tle się pojawi. Nie spodziewałam się tylko, że zostanie to tak fajnie, ciepło rozegrane. 

Film Rajkumara trafia tym samym na listę ulubionych. Nie wiem czy kiedyś do niego wrócę, ale mam na to ogromną nadzieję. Uroczego kosmitę i wiele scen z jego udziałem będę wspominać z uśmiechem na twarzy. O niektórych trudno zapomnieć. W ogóle sam film jest wyjątkowy na swój sposób. Porusza ciekawe tematy. Nie tylko te związane z religią. Gdzieś tam przewija się młodzieńcza miłość, niechęć indyjsko-pakistańska, zawirowania rodzinne, a nawet motyw religijnego biznesu. Ze swojej strony serdecznie polecam. Dla mnie te ponad dwie godziny nie były czasem straconym. 



3 komentarze :

  1. Tak się zabieram, zabieram ale wiecznie czasu brak. Trzeba będzie nadrobić zaległości i pooglądać część nowszych produkcji w tym "PK" skoro polecasz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. EDIT: Obejrzałam i jestem zachwycona ! Cudowny film, mile spędziłam czas, oglądając go . Ranbir na końcu doprowadził mnie do łez :D

      Usuń
  2. Jakoś nie mogę się przekonać do tego filmu... Aamir wymądrzający się filozoficznie o religiach i to jako kosmita to chyba jeszcze nie na moje nerwy. ;)

    OdpowiedzUsuń


Copyright © 2014 Kino indyjskie

Distributed By Blogger Templates | Designed By Darmowe dodatki na blogi